niedziela, 24 marca 2013

I just love this shoes!



Powtarzając za Halle Berry z reklamy;)
Stałam się szczęśliwą posiadaczką butów idealnych:) 
Uwielbiam buty i z każdą parą obiecuję sobie, że już koniec zakupów, że mam już wszystkie potrzebne modele, kształty, wysokości... Ale wtedy pojawia się 'perełka' i ulegam. Tak właśnie było w przypadku mojego nowego nabytku, który prezentuję poniżej:





Buciki pochodzą ze Stradivariusa i mają idealną dla mnie na teraz wysokość 7cm. Ponieważ niedługo ciężko będzie mi chodzić na bardzo wysokich obcasach, które uwielbiam, te stanowią świetną alternatywę i przy tym są po prostu piękne. Odkąd zagościły na mojej półce, nie mogę się na nie napatrzeć, są niezwykle urocze.





Tak bardzo chciałabym założyć je podczas zbliżających się Świąt, ale póki co podziwiamy jeszcze śnieg za oknem - i to całkiem sporo, no nic trzymajmy kciuki, może zima w końcu nam odpuści.

Druga para to zakupione nieco wcześniej także czarne, klasyczne zamszowe koturny z Pull&Bear - mój pierwszy zakup w tym sklepie. Odkąd w sklepach pojawiły się sportowe wersje koturn, bardzo chciałam znaleźć je w swojej szafie, ale ceny tych które mi się podobały po prostu były dla mnie nie do przejścia. Ponieważ jednak ciągle za mną 'chodził' taki rodzaj butów, kupiłam ich uproszczoną wersję, która mam nadzieję posłuży mi także w zbliżającym się czasie, jako że są bardzo wygodne i pasują do wszystkiego!









W takich butach jestem gotowa na wiosenne stylizacje! A póki co witajcie zimowe kozaki, idziemy z moim pieszczochem pokonać góry śnieżne;)

Pozdrawiam cieplutko, życzę miłej niedzieli - słońce pięknie nam świeci i do napisania!

























czwartek, 14 marca 2013

Wielkie oczekiwania!

Oczywiście tytułem znowu nawiązuję do wiosny, ale także do nowych produktów, na które skusiłam się niedawno. Nie są to żadne mega odkrycia, o tuszu już pewnie wie każda kobieta, ale moje testowanie rozpoczęło się kilka tygodni temu, więc dopiero mogę się wypowiedzieć.

Na pierwszy rzut zapraszamy maskę do włosów firmy Bioetika. Zdecydowałam się na wersję regenerującą, chociaż wiele dobrego czytałam także o jej nawilżającej siostrze.


Maska ma gęstą i nieco śliską konsystencję. Pachnie budyniowo-mlecznie i ten zapach pozostaje na włosach, ręczniku i w całej łazience. Po jej użyciu czupryna trzyma się w ryzach, ale za wcześnie chyba, żeby stwierdzić, że jej działanie mnie olśniło:) Lubię jednak wierzyć, a ponieważ maska ma aż 500ml pojemności, ta wiara będzie mi towarzyszyć jeszcze długo! Cena przystępna, około 22zł jeżeli mnie pamięć nie myli.

Kosmetyk ten dołączył do innych nowości:




Wśród nich wspominany wcześniej żółty tusz Maybelline Colossal, zapewne wszystkim dobrze znany. Został kupiony w promocyjnej cenie i muszę przyznać, że przypadł do gustu. Tusze są dla mnie podstawą i uwielbiam testować nowe, ale coś mi mówi, że do siebie wrócimy, zwłaszcza podczas promocji!

I na koniec woda różana. Tyle czytałam o jej cudownych właściwościach, że musiałam jej ulec. Ta tutaj to woda z firmy Dabur. Używam od wczoraj więc wiele o działaniu nie mogę napisać, ale polubiłyśmy się od pierwszego użycia. Pozostawia skórę miękką i przyjemnie nawilżoną, pięknie pachnie. Minusy-szklana butelka, połowa mojej wody od razu wylądowała w plastikowej butelce zastępczej.

Z takimi nowymi przyjaciółmi czekam na przybycie wiosny. Póki co pozostaje mi przeglądanie kolorowych gazet i wchłanianie wiosennych inspiracji:) Żeby nie było, mam już odkurzone okulary przeciwsłoneczne i wygrzebałam z torebki różowy błyszczyk, nic tylko wystawiać się na słońce:)










Wiosna=kolory, a ja jak to ja zdecydowałam się wczoraj na zakup czarnych-a co-bucików. Pochwalę się nimi jak tylko wpadną w moje ręce.


Trzymajcie się wiosennie i do napisania!

niedziela, 3 marca 2013



Czy te metki mogą kłamać?!

Ostatnio stałam się szczęśliwą posiadaczką dwóch sukienek. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, w końcu jestem kobietą, gdyby nie fakt, że metki obu przypominają do złudzenia znaną wszystkim markę. Lubię Zarę, ale korzystam z jej usług rzadko, ponieważ często cena nie idzie w parze z  jakością, co jest bardzo zniechęcające. Nie oznacza to jednak, że nie podobają mi się ich ubrania, zwłaszcza buty i torebki mogłabym mieć wszystkie!

Pierwszy prezentowany nabytek kupiłam w małym butiku, gdy wyciągnęłam M. na zakupy z zupełnie innej dziedziny - to lubię najbardziej, jedziesz po jabłka, wracasz z sukienką;) Byłam przekonana, że oto mym oczom ukazała się piękność z Zary za cudownie okazyjne 25 złotych! Dopiero po dłuższym przyjrzeniu zobaczyłam, że na metce widnieje napis 'Karol', ale nie zmieniło to faktu, że pognałam z sukienką do kasy, przeszczęśliwa z nowego zakupu:)








 Druga sukmana to nabytek z Allegro. Tym razem wystarczy spojrzeć na pudełko, w którym przyszła sukienka, żeby wiedzieć o co kaman;) Przy okazji muszę wspomnieć, że dawno nie dostałam tak pięknie zapakowanej przesyłki, aż żal było ją otwierać!








Na koniec napiszę tylko, że nie chodzi o to, że jestem jakimś wielkim zwolennikiem metek, w mojej szafie przeważają tzw. no-name, dzięki którym mam więcej pewności, że nie spotkam identycznie ubranej osoby. Uznałam tylko, że te sukienki, kupione w niedużym odstępie czasu, są zbiegiem okoliczności, który zasługuje na wpis na blogu;) 

Udanej niedzieli, wiosna wiosna wiosna!!!