czwartek, 4 lipca 2013

"Śmieszny brzuszek"


Jakby sytuację podsumował Forrest Gump, ciąża to nie bułka z masłem ;) 
Przyznaję, że macierzyństwo nie było dla mnie czymś oczywistym. Miałam sny, w których z uwielbieniem macałam swój uwypuklony brzuszek, ale samo posiadanie dzidziusia nie mieściło się w sferze moich najbliższych planów, zawsze odkładane było na później. Przyszedł czas żeby o tym pomyśleć i zanim właściwie tak naprawdę się nad tym zastanowiłam, byłam już w samym tego centrum.
Pamiętam dokładnie, jak słyszałam jaki to cudowny okres w życiu kobiety, oglądałam filmiki rozpromienionych przyszłych mam i z podziwem patrzyłam na ich pewność, że są dokładnie tam, gdzie trzeba. Nie zrozumcie mnie źle, uważam że ciąża jest wyjątkowym czasem, zwłaszcza ta pierwsza, kiedy wszystko jest nowe, zaskakujące i niespodziewane, a na dodatek ma się czas żeby to przeżywać. Ale pamiętam też, że czasami zastanawiałam się, kiedy dołączę do grona kobiet, unoszących się w swym szczęściu nad ziemią. Początki zwłaszcza bardzo zweryfikowały moje wielkie oczekiwania, nagle znalazłam się w nieznanym dla siebie 'miejscu'. Jestem osobą szanującą swój czas wolny, mam do niego wręcz egoistyczne podejście. A oto nagle tego i tamtego mi nie wolno, nie chodź tak szybko, nie jedz tego a na tamto nawet nie patrz, a najlepiej połóż się bo zrobisz sobie krzywdę. Byłam rozczarowana. Najtrudniejszy jest pierwszy trymestr mówili...
Zafundowaliśmy sobie odwiedziny u par, które mają już swoje Maleństwo przy sobie. Chciałam odnaleźć swój zakurzony instynkt, patrzyłam jak młodzi rodzice z czułością gaworzą ze swoimi dzidziusiami i starałam się wczuć w tę sytuację jak tylko się da. Za każdym razem jednak kończyło się na tym, że spotykałam się wzrokiem ze swoim Mężem i wymienialiśmy się komunikatem "OMG, to chyba będzie trudniejsze niż myśleliśmy", a w drodze powrotnej padało na podsumowanie "My zrobimy to po swojemu".
Czas mijał (a mijał i mija bardzo szybko) i w końcu trzeba było przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Zwłaszcza do huśtawki nastroju, jaką zafundowały mi hormony - i tu ukłon aż do samej ziemi (wykonam go za jakiś czas, teraz ledwo zakładam buty) należy się mojemu Mężowi. Nie wiem jak On to znosi, ale jest bardzo dzielny i wspiera mnie bardziej, niż mogłam to sobie wyobrazić. Dzięki Niemu jakoś przetrwałam aż do teraz, kiedy to zamieniłam się w mega marudę.
 Już myślałam, że naprawdę zwariowałam, kiedy to za sprawą mojej Kuzynki w moje ręce wpadła książka "Śmieszny brzuszek" autorstwa Jenny McCarthy. Moje drogie przyszłe lub oczekujące-jest to lektura obowiązująca. Oprócz mądrych poradników, opisujących jak i gdzie i co i kiedy, musicie przeczytać tę książkę. Może nie dowiecie się z niej jak przewijać i karmić, ale z pewnością przywołacie w gonitwie kompletowania wyprawki coś co zapodziało się w całym tym szaleństwie - poczucie humoru.
Ja dzięki niej zrozumiałam, że nie jestem nienormalna - i wcale nie żartuję. W zabawny sposób opisane tu zostały wszystkie niedogodności, wstydliwe wpadki i niezręczne sprawy związane z ciężarnym stanem. Jeżeli zobaczycie kobietę w ciąży, która czytając zaśmiewa się niemal do łez a jej głowa kiwa się w potakiwaniu, bądźcie pewne, że ma w rękach tę książkę. Dzięki niej można zrobić coś co w ciąży graniczy z cudem - pośmiać się...z samych siebie. Jeżeli temat Was nie interesuje, ale macie w swoim pobliżu ciężarną zmęczoną, ciężarną z depresją, ciężarną zadużomyślącą to ta książka uratuje jej życie.
 
 
 
 
 
Pozdrawiam serdecznie i do napisania!

5 komentarzy:

  1. piekny ten twoj post. taki osobisty i wazny
    ciesze sie,ze masz wspanialego meza, ktory ci pomaga w sytuacjach kryzysowych.
    a ksiazke zapisuje bo bede w ciazy maruda jakich malo, jestm pewna:)
    buziaki
    Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana dziękuję za miłe słowa :) wsparcie w ciąży zwłaszcza to bardzo ważna sprawa i wierz mi-większej marudy niż ja nie można sobie chyba wyobrazić ;)ale zostało już niewiele, nie wiem czy bardziej się cieszę, czy boję ;)

      Usuń
    2. to ile jeszcze, jesli moge zapytac?;-)

      Usuń
  2. Świetnie opisane:)
    ja co prawda nie jestem jeszcze w temacie ale miło mi się czytało:)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń